Alina Dragan

Jeszcze kilka przemyśleń o wczorajszym filetowaniu Brazylii przez Niemców. Jak nigdy do tej pory siedziałam twardo przed telewizorem i byłam prawie pewna, że Brazylia dokopie Niemcom. Nie wiem z czego ta moja prawie pewność wynikała, ale może to być rezultat małej znajomości tej dyscypliny.

Czego to się nie słyszało o grze Brazylii. Fakt, mieli kilka punktów przewagi na wejście: byli u siebie, znają stadion jak nikt inny i klimat nie jest dla nich przeszkodą. Dobrze i wyraźnie zaśpiewali hymn, wyglądali na pewnych siebie, chociaż wkroczyli do gry bez ważnego piłkarza. No ale jak drużyna jest dobra i zgrana to sobie poradzi. I nie takie rzeczy się na boisku widziało, gdy się oczu nie zamykało. A tu takie rozczarowanie. Jakby się pogubili, czy może nie unieśli stresu? Ale gdy Niemcy strzelili pięć goli myślałam, że śnię. I jak później mówili w Studio Brazil, ci którzy znają się na piłce, Niemcy nie byli aż tacy dobrzy. Ale byli efektywni. W końcu liczy się wynik meczu, a ten był 7:1 dla Niemców. Tego nikt nie przewidział… nikt.