Typisch Nederlands

Alina | Ogolna | 2008-10-31, 17:23

Holendrzy są zimnego wychowu. Gdy przyjechałam tutaj ponad 20 lat temu myślałam, że w tych chłodniejszych miesiącach roku po prostu zamarznę. Wprawdzie temperatury nie są takie niskie jak u nas w zimie, ale często wiejący wiatr robi swoje. W naszym starym, a obecnie już zabytkowym budynku jedynym ogrzewaniem był i jest piec gazowy w centralnym pokoju. Jak się porządnie nagrzało to było bardzo przyjemnie, ale wyobraźcie sobie temperaturę, jaka panowała w zimowe wieczory w sypialni i łazience. Brrr... A jednak przywykłam do tego szybciej niż myślałam i teraz nie wyobrażam sobie spania w pomieszczeniu z centralnym ogrzewaniem. Chociaż uwielbiam ciepło... ale kto nie!

Gdy późną jesienią, lub w zimie do naszej polskiej leśniczówki przyjeżdżają Holendrzy zastrzegają sobie, aby nie palić w pokoju, w którym śpią. Teraz też tak lubię, ale moja mama, która nagrzewa pomieszczenia do temperatur tropikalnych nie może pojąć, jak mogą przebywać w takiej zimnicy. A oni sobie to bardzo chwalą.
Klimat w Holandii jest łagodniejszy, ale zima potrafi dać się we znaki. Szybko zmieniająca się pogoda nie zawsze jest zaletą. Na przykład uciecha z tego, że rano jedzie się rowerem pod wiatr to w drodze powrotnej będzie się pedałować z wiatrem nie jest żadną pewnością. Zwykle w obie strony jedzie się pod wiatr, bo właśnie zmieniła się pogoda...

Pamiętam, jak kiedyś podczas takiego wietrznego i deszczowego dnia zadebiutowałam na ulicy z parasolkę. Uszłam tylko kilka metrów i najpierw mi ją wygięło 'na lewą stronę', a potem porwało. Śmiali się ze mnie, że tylko cudzoziemcy noszą parasolki, ale to nie jest prawdą. Trzeba być zwyczajnie wprawionym i nic więcej.

'Ach te rowery (fietsen), wszędzie ich pełno i wyskakują jak spod ziemi' - mawiał mój przyjaciel, który często przyjeżdżał do Amsterdamu samochodem.. Wiadomo, tutaj rower jest najszybszym środkiem transportu w mieście i najtańszym. Rower absolutnie nie musi i raczej nie powinien... dobrze wyglądać, musi jechać. Być sprawny technicznie, a że wygląda tak, że centa by się za niego nie dało nikogo to nie obchodzi. Często zamki zabezpieczające przed kradzieżą są droższe od samego roweru. A zatem szpanowanie tutaj rowerami górskimi, czy jakimś wyszukiwanymi modelami nie ma żadnego sensu. Straci się go szybciej niż dojedzie do celu:)
Dla dopełnienia obrazu dodam, że od kilku lat nie mam roweru. Skradziono mi go sprzed domu. Był zamknięty na kłódkę.

Co by tu jeszcze typowo holenderskiego wymienić?

Na pewno stroopwafels! Pycha, można takie wafle zjeść na rynku Albert Cuyp w Amsterdamie, gdzie robią je na naszych oczach lub kupić w sklepie spożywczym, a nawet takim z pamiątkami. Niestety, jak się je zacznie jeść trudno się oderwać, a zjedzenie zbyt wielu powoduje ociężałość i wyrzuty sumienia. Moi znajomi z Polski zabierają je na prezenty dla swoich bliskich, przynajmniej tak mówią. Ale wątpię, czy wielu z nich dowozi je do kraju. Aż mi ślinka leci, gdy o nich piszę, ale nie dam się skusić...

Typowo holenderski jest też produkt mleczny, który nazywa się 'vla' To nie jest budyń, ale nie jest też jogurtem, coś pomiędzy. Waniliowa i czekoladowa vla jest przysmakiem nie tylko dzieci, ale świetnie pasuje do różnych deserów. Można ją jeść tak zwyczajnie, jak jogurt... bez żadnych dodatków. Osobiście nie jem vla, bo produkty mleczne źle na mnie działają, ale nie powiem, że jej nie lubię. Bardzo lubię vla!

Jednak, gdy przebywam dłużej poza Holandią najbardziej tęsknię za śledziami. Taki świeży śledzik (haring), zjedzony na ulicy, z cebulką (uitjes) i korniszonem (zuur) smakuje jak nigdzie na świecie. W Amsterdamie polecam kiosk na Utrechtsestraat, przy Prinsengracht. Tam też, ale raczej w lecie, można sobie usiąść na jednym z wielu tarasów i wypić białe piwo z cytryną (witbier met citroen). Świetnie smakuje, a przy okazji śledzik ma w czym popływać.

A kuchnia holenderska? Taka typowa jest raczej uboga i ma farmerskie korzenie, ale została zaadoptowana do nowoczesnego odżywiania i o tym jeszcze kiedyś napisze. W Amsterdamie polecam, bo myślę, że warto zjeść kroketten. Oczywiście są dostępne w ulicznym automacie na ścianie, w jadłodajni typy Febo (de lekkerste), ale polecam kroketten 'van Dobben'... które są naprawdę smaczne. Koniecznie trzeba także spróbować belgijskich frytek (Vlaamse frieten) oraz zjeść naleśniki (pannenkoeken) w jednej ze specjalizujących się w robieniu pannenkoeken restauracji. Widzę jak latają w powietrzu kalorie wymienianych potraw, ale raz na jakiś czas można sobie pofolgować, z umiarem:)

Chyba na teraz wystarczy tych 'typowo holenderskich' rzeczy, o których z pewnością można poczytać w przewodnikach po Holandii, ale nie ma jak to osobiste obserwacje. Jeżeli ktoś z obecnych tu czytelników chciałby się podzielić jakimiś osobliwościami o Holandii proszę do mnie napisać.

Tot volgende keer.

Daag!

Pozostałe wpisy
» Keukenhof (2017-03-28, 15:49)
» Leśniczówka (2017-02-16, 17:54)
» Do Siego Roku! (2017-01-26, 13:18)
» 33-lecie Listy Przebojów (2015-05-02, 22:15)
» Nie tylko na Wszystkich Świętych (2014-11-01, 11:53)
» From Holland with love (2014-07-14, 10:52)
» .. and the winner is... Germany! (2014-07-14, :)
» Brazylia - Holandia (2014-07-13, 17:31)
» Byłam fanką Oranje (2014-07-10, 09:29)
» Wino się skończyło, a... (2014-07-10, :)
» 0:0 (2014-07-09, 23:56)
» Postanowiłam… (2014-07-09, 23:33)
» FOF… cd (2014-07-09, 23:17)
» Do przerwy (2014-07-09, 22:55)
» Brazil... (2014-07-09, 22:30)
» FOF... cd (2014-07-09, 21:49)
» Huuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuura! (2014-06-29, 21:01)
» FOF... cd (2014-06-29, 19:43)
» FOF (2014-06-29, 18:51)
» Dama z… plecakiem (2014-04-28, 20:27)
Alina Dragan RSS Feed

© 2007 Alina Dragan. All rights reserved worldwide.