Alina Dragan

Wszyscy kierowcy znają ten znak. Często też informacją dodatkową jest podanie długości odcinka, na którym taki jeleń, jeden z drugim mogą nam wpaść pod koła. I oczywiście, że mogą.

Ale ilekroć jadę autostradą przez Niemcy, gdzie na trasie Hannover - Berlin są trzy pasy i gdzie doradzana prędkość wynosi 130 km/h, a jedziemy tam z wiatrem około 180 km/h i są tacy, którzy nas wyprzedzają to nie chciałabym sobie wyobrazić wyskoku takiego jelenia czy sarny na jezdnię. Bo co wtedy można zrobić? Nawet na modlitwę czasu by nie było.

I te znaki, które stoją tam od lat trochę mnie irytują. Spora część poboczy autostrad w Niemczech, szczególnie przy lasach jest już ogrodzona, ale są miejsca, gdzie zwierzęta mogą się wpakować na jezdnie, bo jak wiemy po drugiej stronie zawsze jest lepsze jedzenie. I jadąc wczoraj z Polski do Amsterdamu zobaczyłam coś, o czym chciałabym zapomnieć, ale nie mogę. Otóż na poboczu autostrady leżały resztki sarny. Właściwie taki udziec, z kopytkami. Ktoś musiał się zderzyć z niewielką sarenką. Ona nie miała szans, ale czy kierowca miał?