Wielkanoc w Amsterdamie

Alina | Ogolna | 2008-03-24, 18:45

Mam usprawiedliwienie. Ponownie podróżowałam i na Wielkanoc wylądowałam w Amsterdamie. Stąd brak nowych wpisów. Dobre usprawiedliwienie? No pewnie. Gorzej z obiecanym sobie gimnastykowaniem... ach, zawsze coś, zawsze coś. Za każdym razem, gdy wracam do Amsterdamu z naszej leśnej rezydencji muszę się przyzwyczaić do innego świata. Skok cywilizacyjny jest wciąż duży i aklimatyzacja trwa zwykle kilka dni, a wiadomo, że im człowiek dojrzalszy tym okres adaptacji minimalnie się wydłuża. Oczywiście po paru dniach wydaje mi się, że nigdy stąd nie wyjeżdżałam, ale to dopiero po paru dniach. Tym razem nie było specjalnych skoków pogodowych, bo z zimna wjechałam w zimno. Aura podobna do tej w Polsce tylko lepiej przez meteorologów przewidywana.

Z czym jest mi lepiej w Amsterdamie? Przede wszystkim nie muszę chodzić do kur..:) A poważnie mówiąc, mam tutaj więcej czasu dla siebie. Większy jest też komfort codziennego życia. Wszystko jest pod ręką i nawet, gdy się z czegoś nie korzysta to sama świadomość, że w każdej chwili można gdzieś pójść i zrobić coś dla ciała lub ducha jest przyjemna. Czego mi brakuje, gdy jestem w Amsterdamie? Najbardziej psów i lasu, ale tak zawsze było, jest i będzie.

Co robią Holendrzy w Wielkanoc? W taką jak w tym roku, ponoć najzimniejszą od 40 lat, po ilości wolnych miejsc parkingowych na ulicy domyślam się, że tak ogólnie nie robią nic szczególnego.. odsypiają, oglądają telewizje, ewentualnie, gdy chce im się ruszyć z domu to .... muzea albo Ikea. W drugi dzień świąt otwarte są tutaj wszelkie bulwary meblowe i proszę sobie wyobrazić, że ludzie z całymi rodzinami jadą np. do Ikeii, żeby sobie połazić i spędzić tam swój wolny czas. Jest tak co roku, niezależnie od pogody. Większość chętnych nawet nie dociera do sklepu, bo z powodu dużego zainteresowania powstaje gigantyczny korek i policja zamyka zjazd z autostrady.
To mi dopiero święta, z rodziną, w samochodzie stać w korku do Ikeii...

W taką pogodę zostaliśmy więc w domu. Jest przecież tyle fajnych rzeczy do zrobienia. Przeczytałam książkę 'Skafander i motyl' i obejrzałam dwa zaległe filmy. Na obiad przyrządziłam najprostsze danie pod słońcem, czyli łososia zapiekanego w sosie z porów. Danie jest proste, gdy w Waszym sklepie rybnym mają świeże filety z łososia. Mogą też być zamrożone, ale wiadomo, że to nie to samo.

Dzisiaj, w drugi dzień świąt zrobiliśmy sobie nostalgiczny spacer. Od mojego domu przeszliśmy do Museumplein. To jakieś 4 km w jedną stronę. W internecie znaleźliśmy portal pokazujący ciągły ruch chmur monitorowany przez radar. Z zapowiedzi wynikało, że jeżeli wyjdziemy o 11.30 to żadne opady nas w drodze nie zastaną. I tak też było. Przeszliśmy starymi ścieżkami i zobaczyliśmy, jakie sklepy, kawiarenki i butiki już zniknęły i jaka działalność zajęła ich miejsce. Znikają małe specjalistyczne sklepy, które nie radzą sobie z konkurencją dużych sieci. Nie ma już sklepu z rowerami prowadzonego przez sympatycznego starszego pana, który o rowerach wiedział wszystko i zawsze opowiedział fajną anegdotkę. Na miejscu dawnej restauracji, (kiedyś) jugosłowiańskiej, potem chorwackiej teraz jest indyjska. Tam gdzie był dziadziuś z serami, który kazał mi też płacić za 'dziury' w pysznym serze Leerdammmer jest teraz naprawa komputerów, a w miejscu fryzjera, do którego można było wpaść bez umawiania się powstał turecki sklepik ze wszystkim, czego potrzebujesz, żeby się wyżywić.
Na miejscu, gdzie był inny fryzjer powstał też polski sklep, ale tam nie byłam. Nie mam takiej potrzeby. Może Holendrom się spodoba, bo w oknie widziałam grzybki marynowane, ogórki kiszone i wianuszek suszonych podgrzybków.

Museumplein (plac muzealny) odwiedza każdy turysta, którego interesują muzea. Tam jest, trochę w tle, słynne Rijksmuseum i Van Gogh museum. To, co zrobiono z placem muzealnym zawsze mnie zadziwia, ilekroć tam jestem. Wydano miliony na projekt, który zrobił jakieś Japończyk i wszystko jest do bani. Nic się nie sprawdza, woda stoi, drzewa się buntują, lampy gasną i nie ma tam żadnej atmosfery, a nowe skrzydło muzeum Van Gogh, te 'nowoczesne' plecy okrąglaka pasują do tego historycznego miejsca jak pięść do ... Te projekty powstały ładnych parę lat temu, ale wciąż nie możemy się do nich przyzwyczaić.
I jak to w Wielkanoc... turystów wszędzie pełno... też liczyli na lepszą aurę, ale niebios nie było stać na nic lepszego jak tylko małe przerwy ze słońcem, takie prześwity na zachmurzonym niebie, żeby nie tracić nadziei.
Ponoć za kilka dni ma się wypogodzić. Cieplej dużo nie będzie, ale już bez przymrozków i śniegu.

W taki mroźny, wiosenny dzień, mój przyjaciel Marek ma urodziny. Pierwszą rzeczą, jaką dzisiaj zrobiłam nie było włączenie komputera, ale telefon do niego. Zaśpiewaliśmy mu nową aranżację 100 lat i życzyliśmy... przede wszystkim zdrowia. W każdym wieku to właśnie zdrowie jest najcenniejsze.
Już poświątecznie tego Wam najbardziej życzę.

Pozostałe wpisy
» Keukenhof (2017-03-28, 15:49)
» Leśniczówka (2017-02-16, 17:54)
» Do Siego Roku! (2017-01-26, 13:18)
» 33-lecie Listy Przebojów (2015-05-02, 22:15)
» Nie tylko na Wszystkich Świętych (2014-11-01, 11:53)
» From Holland with love (2014-07-14, 10:52)
» .. and the winner is... Germany! (2014-07-14, :)
» Brazylia - Holandia (2014-07-13, 17:31)
» Byłam fanką Oranje (2014-07-10, 09:29)
» Wino się skończyło, a... (2014-07-10, :)
» 0:0 (2014-07-09, 23:56)
» Postanowiłam… (2014-07-09, 23:33)
» FOF… cd (2014-07-09, 23:17)
» Do przerwy (2014-07-09, 22:55)
» Brazil... (2014-07-09, 22:30)
» FOF... cd (2014-07-09, 21:49)
» Huuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuura! (2014-06-29, 21:01)
» FOF... cd (2014-06-29, 19:43)
» FOF (2014-06-29, 18:51)
» Dama z… plecakiem (2014-04-28, 20:27)
Alina Dragan RSS Feed

© 2007 Alina Dragan. All rights reserved worldwide.